14 lutego w Walentynki na świat przyszła moja córka Maja, której zdjęcia zobaczycie w artykule poniżej (oraz w zdjęciu głównym). Niedawno minął równy miesiąc. Co się zmienia w życiu mężczyzny po narodzinach dziecka?
Muszę przyznać, że rodzicielstwo ma zdecydowanie zły PR. W zasadzie wszystko co z nim związane. Byłem przerażony:
- porodem
- rzeczywistością po urodzeniu dziecka
Wiecznymi płaczami, nerwami, pieluchami, nieprzespanymi nocami. Wszystkim. Było to związane zarówno z opowieściami znajomych, filmami, telewizją a nawet książkami. Generalnie skutecznie każdy stara się zniechęcać do tego co będzie po narodzinach dziecka.
Co się spełniło z tych przepowiedni? NIC, a właściwie prawie nic. Zacznę od samego początku jak to wyglądało z mojej perspektywy:
Poród z perspektywy mężczyzny
Owszem chciałem być przy porodzie, ale przerażał mnie trochę ten fakt. Najbardziej przecinanie pępowiny 😉 Uwierzcie mi lub nie, ale kojarzyło mi się to strasznie. Wyobrażałem sobie, że to będzie bolało zarówno mamę jak i dziecko. Okazało się, że byłem tak oszołomiony jak dziecko się pojawiło, takie emocje (pomimo 26 godzin na nogach), że przestałem kontrolować własne lęki. Wyrzut emocji jest naprawdę niesamowity i nie kontrolowałem tego jak prawie automatycznie poleciały mi łzy szczęścia, gdy ją zobaczyłem. Ogólnie facet nie zdaje sobie z tego sprawy jak bardzo emocjonalne to jest przeżycie. Potrafię sobie wyobrazić, że w niektórych związkach pary ustalają, że mężczyzny nie będzie podczas porodu, ale mogę powiedzieć, że mają czego żałować. To nie jest tak straszne jak się wydaje. Jeżeli się nie chce to nawet “tam” nie trzeba zaglądać, ba wszystko potrafi być tak przeprowadzone intymnie, że nawet nie bardzo jest możliwość.
Wiecie co było dla mnie najgorsze podczas porodu?
Pokazywanie przez położną łożyska (już po urodzeniu). Spytała ona: “chcecie zobaczyć domek dzidziusia, gdzie spędził 9 miesięcy?” i nie czekając na odpowiedź zaczęła pokazywać te “flaki”. Ja rozumiem, że może niektórych to interesuje, ale to co zobaczyłem tego się “nieodzobaczy”.
Pierwsze dni w domu
W sumie to ciesze się, że ciąża trwa 9 miesięcy. Zarówno mama jak i tata mają sporo czasu jak chcą wychować dziecko, jakimi chcą być rodzicami. My uznaliśmy, że na pewno nie bedziemy dopuszczać do tego by dziecko było w sterylnych warunkach chowane i “zagłaskane”. Poza tym miałem sporo przykładów mocno rozpuszczonych dzieciaków, które były nie do zniesienia. Nawet nie winię tych dzieciaków za to, że są straszne i nie dają się lubić. Winiłem ich rodziców za to jak je wychowywali i nie stawiali granic wtedy kiedy trzeba było.
Co się jednak stało gdy Maja trafiła do domu? Czy spełniła się przepowiednia katastrofy, nieprzespanych nocy, nerwów i w ogóle “koniec życia”? Jeden z autorów książki dla przyszłych ojców napisał nawet: “Podczas ciąży zaplanujcie sobie, do których restauracji chcielibyście pójść, bo długo nie będzie Wam dany spokojny wieczór w restauracji po porodzie”.
Wiecie co się stało, gdy maja przyszła do domu? NIC. Absolutnie NIC.
Nie ma awantur, ciągłego płaczu. Jest owszem zwyczajny płacz dziecka, które chce jeść, bo to jego jedyny sposób na komunikowanie się. Jest także płacz, gdy Maja coś jeszcze chce np:
- zrobi w pieluchę
- potrzebuje czułości
- potrzebuje zapachu rodzica
- chce zmienić swoje miejsce położenia
- dziesiątki innych powodów
Wyczytałem w Internecie dlaczego dziecko płaczę i jest około 15 różnych powodów. Jednym słowem dziecko płacze z byle powodu, bo nie zna innego sposobu komunikacji. Przyzwyczaiłem się do płaczu bardzo szybko. Wszystko jest kwestią podejścia i oczywiście wymieniania się tata/mama w kwestii opieki nad dzieckiem, noszeniem jej na rączkach, przytulania czy w ogóle zabawiania/pokazywania świata.
Wiadomo, że ojciec matki nie wyręczy w jednym: karmieniu piersią. No nie ma takiej opcji aby konkurować z piersią, dlatego mama ma zawsze “chody” u każdego dzidziusia. Nie mogę jeszcze powiedzieć, że w 100% przyzwyczaiłem się do roli ojca oraz tego, że jest mały szkrab w pokoiku, który w pełni zależy także ode mnie. Nie wiem na ile to genetyka, a na ile podejścia oraz spokój w domu i spokój mamy podczas ciąży, ale Maja jest po prostu dzieckiem GRZECZNYM i łatwym w obsłudze. Co to znaczy?
Wszystkie metody na uspokojenie się sprawdzają – zarówno kołysanie, jazda samochodem, jazda i bujanie w wózku, przytulenie & “na rączki”, a czasem sama obecność rodzica bo niemowlak czuje się samotnie. Nie mam pojęcia z czego to wynika, że niektóre dzieci są nieznośne.
Co się jeszcze zmieniło moim życiu po urodzeniu dziecka?
NIC. Po raz kolejny nic. Tak jak wcześniej chodzimy do restauracji, ale tym razem z dzieckiem, odwiedzamy znajomych, a także chodzimy na imprezy (trzeźwe dla mamy naturalnie). Maja już była co najmniej kilka razy w knajpie, na 3 imprezach w tym jednej większej, ponieważ miałem imprezę integracyjną z pracy. Było tam gwarno i głośno, a Maja…spała lub się uśmiechała. Od początku jest przyzwyczajana do tego, że będzie wychodzić wszędzie z rodzicami :). Nie zamierzamy trzymać jej wyłącznie w klatce zwanej mieszkaniem-co jak widać jej się podoba.
Czy coś się zmieniło z perspektywy mojej? Nie. W każdym wybranym przez nas miejscu jest grzeczna albo śpi albo patrzy na wszystko dookoła otwartymi oczkami. Podczas rejestracji w USC Pani, która przyjmowała zgłoszenie jej narodzin była zdziwiona, że ona w ogóle tutaj jest. Jeżeli już gdziekolwiek zapłacze to po krótkim dokarmieniu piersią przez mamę znowu jest spokojna.
To jest podejście nietypowe, aby noworodek tyle podróżował i odwiedzał miejsc. Wszyscy znajomi, którzy mają dzieci poszli do restauracji dopiero jak dziecko skończyło 6-9 miesięcy, a inni w ogóle po 2 latach. Nie mówiąc już o tym, że sami nie dbali o siebie…i nawet do kina nie chodzili. My już w ciągu pierwszego miesiąca byliśmy 2x w kinie (mieszkam obok Galerii), a z dzieckiem została ciocia wyposażona w butelkę ze ściągniętym wcześniej mlekiem, a za 2 miesiące planujemy wyjazd zagranicę choćby na kilka dni.
Ktoś może to uznać za nieodpowiedzialność, że to niby narażanie dziecka na bakterie przed którymi nie potrafi się chronić oraz zimno. Tylko to jest kwestia odpowiedniego zabezpieczenia dziecka, ubrania go aby nie przegrzać, ani nie przechłodzić i zasad bezpieczeństwa. Kto powiedział, że dziecko ma zabierać całą radość z życia i tylko wszystko utrudniać? Nie… Mały człowiek będzie szczęśliwy jak jego rodzice też będą szczęśliwi.
Znam taki przypadek, gdzie rodzice nie wyszli do przysłowiowego kina przez 2 lata! Nie mówię o wyjazdach gdziekolwiek. Owszem czasami to kwestia pieniędzy, a czasami braku kogoś do pomocy z rodziny.
Czemu o tym wszystkim pisze? Chcę “odczarować” ojcostwo oraz rodzicielstwo w ogóle (rodzicielstwo – fajne słowo…wiecie, że jak się rozmawia z ludźmi to pierwsze słowo, jakie przychodzi do głowy to macierzyństwo?).
Moje przemyślenia na temat dziecka są takie, że po prostu trzeba się go nauczyć. Nauczyć jakie patenty działają na nie. Co zrobić by zasypiało, co zrobić by się uspokajało. Przeczytać cały internet i wszystkie fora w poszukiwaniu “patentów” na spokojne dziecko i… po prostu przetestować każdy (i racjonalny) z nich, aż znajdzie się swoje.
Jak ja się zmieniłem, gdy pojawiło się dziecko na świecie?
Tutaj wręcz przeciwnie. Zmieniło mi się przede wszystkim myślenie o życiu, swojej roli jako ojca oraz przyszłości. Może to kwestia wieku idealnego na ojcostwo (32 lata), ale priorytety życiowe zmieniają się maksymalnie.
Podejście do pracy, pieniędzy:
Przede wszystkim więcej pracuje. Dużo, dużo więcej, co nie oznacza że mnie nie ma w domu, bo akurat dążę do tego by charakter wykonywanej przeze mnie pracy był bardziej zdalny. Nie robię tego dlatego, aby uciec od dziecka, ale dlatego że czuję wewnętrzną presję zarabiania już nie tylko na siebie, ale przede wszystkim na dziecko. Staram się to robić wtedy, gdy Maja śpi i jest wieczór. Póki co ma taki rytm, że między 20 a 24 śpi. Nie tłumaczę jednak pracą swojego “olewania” dziecka i zawsze ją kąpie, nosze po jedzeniu do odbicia, śpiewam piosenki. Praca nie może być ważniejsza od poświęcania czasu dziecku. Znam mnóstwo przypadków, gdy mężczyzny cały czas nie ma w domu i tłumaczy się, że robi to dla dziecka. Gówno prawda! Nie robi tego dla dziecka, bo dziecko potrzebuje przede wszystkim obecności ojca. Wszystko jednak da się ze sobą pogodzić czyli zarabianie większej ilości pieniędzy oraz czas dla dziecka. Wystarczy zacząć kreatywnie myśleć o tym co zrobić, by zarabiać więcej ale nie zaharowywać się na śmierć.
Czasami dostaje propozycje współpracy reklamowej w zamian za barter produktów/usług których nie potrzebuje, ale po prostu grzecznie dziękuję. Jestem ojcem i moim celem jest utrzymywanie rodziny i jeżeli mam poświęcić swój czas na napisanie czegoś lub mam poświęcić zasób jaki jest ten blog to za pieniądze i to konkretne. Dlatego też dość długo mnie nie było na blogu, ponieważ skupiałem się na zarabianiu pieniędzy, a blog mi w zasadzie żadnych pieniędzy nie przynosi.
Jeżeli więc zobaczycie materiał sponsorowany / reklamy na blogu to wiedzcie, że:
- Tak! Sprzedałem się i jestem z tego dumny. Przestaje robić wiele rzeczy dla idei, ale dla pieniędzy bo mam inne priorytety
- Dostałem za to kwotę, która mnie satysfakcjonowała.
Nie rozumiem, dlaczego za własną pracę mam nie dostawać pieniędzy? Dlaczego mam się nie sprzedawać jeżeli ktoś chce zapłacić? Zbudowanie audytorium dla takiego bloga to setki godzin poświęconych na produkcję treści, działania social media, SEO itp. Jeżeli więc ktoś chce skorzystać z pracy, którą włożyłem to bardzo proszę, ale za odpowiednie wynagrodzenie.
Nikt nie powiedział:
“Ojcze! Musisz zarabiać więcej i rób to kosztem dziecka”. NIE!
Ważna jest także dywersyfikacja źródeł przychodów. Jako odpowiedzialny ojciec staram się robić wszystko by mieć niezależnych źródeł po prostu kilka. Trzeba przewidywać różne sytuację i wybiegać myśleniem daleko w przyszłość, aby po prostu nie dopuścić do pewnych sytuacji.
Nie wierzę, że normalny, kreatywny facet nie jest w stanie wymyślić dodatkowego źródła dochodu od wykonywanej przez siebie pracy. Owszem, jeżeli Twoim najcenniejszym zasobem jest praca ludzkich rąk to masz trochę przejebane, bo więcej kasy = więcej pracy fizycznej. Nawet wtedy wiele osób kombinuje np ze sprzedażą na Allegro CZEGOKOLWIEK co da większy procent zwrotu.
Jeżeli jednak Twoim najcenniejszym organem jest mózg, którym zarabiasz pieniądze to masz mnóstwo sposobów. Masz także mnóstwo książek czy wiedzy w Internecie na to, by zacząć budować sobie niezależne źródło dochodów. Nie trzeba być omnibusem, a jedynie korzystać z zasobów informacyjnych, jakich posiadamy bardzo dużo. W ostateczności po prostu nabyć nowe umiejętności.
Czas dla siebie
No właśnie – tego w zasadzie brakuje, ale wiecie co powiem? I CO Z TEGO? To mi się właśnie zmieniło, że tego czasu dla siebie potrzebuje dużo mniej, bo ogromną radość sprawia mi robienie dla Majki różnych rzeczy:
- śpiewanie jej
Widzę jak uspokaja się przy: “Dzień dobry! Kocham Cię! Już posmarowałem Tobą chleb”. Sławomir oraz jego Miłość w Zakopanem też daje radę i też jest spokojniejsza przy tym 😉
Na wyrabianie gustu przyjdzie jeszcze czas 🙂
- noszenie na rączkach i przytulanie
Wręcz czasami “walczymy” z mamusią o to kto będzie ją teraz nosił. Mógłbym ją nonstop przytulać, nosić na rękach, rozmawiać, opisywać i pokazywać rzeczywistość. Sprawia mi to autentyczny FUN! Każdy uśmiech jest na wagę złota…. Nic nie jest w stanie wynagrodzić tego jak na Ciebie patrzy i rozumiesz, że ona powoli zaczyna wiedzieć kogo widzi.
- kąpiel
No cóż nie jestem może fanem przewijania, ale mimo że czasem jestem zmęczony to lubię rytuał kąpieli, bo jest wtedy spokojna, zadowolona. Widzę jak jej to sprawia przyjemność, że woda jest ciepła, później suszarką robię ciepłe powietrze a jej mama zajmuje się cała pielęgnacją. Czuje się potrzebny, ale sprawia mi to radość że dokładam cegiełkę do jej poczucia bezpieczeństwa i komfortu.
Planowanie przyszłości
Ktoś by powiedział, że to za wcześnie ale ja już sobie ubzdurałem kilka rzeczy, których chcę dla Majki.
- brak albo b.mocne ograniczanie TV chociaż to będzie bardzo ciężkie do wdrożenia, ale możliwe!
- zaszczepienie miłości do czytania książek, dlatego staram się dużo mówić i czytać nawet jak jeszcze nie rozumie.
- Wprowadzanie języka angielskiego już od pierwszych miesięcy życia, po to aby po ukończeniu 1 roczku angielski nie był dla niej szumem komunikacyjnym, ale językiem którego dźwięk rozpoznaje
- Żłobek…Zbieram informację na temat metody Montessori. Na ten moment nie mam jeszcze zdania w pełni wyrobionego.
Będąc ostatnio w kinie padło tam takie zdanie: “Uczysz córkę? Ucz ją więcej…aby nie musiała latać do Londynu (puszczać się) z jakimś staruchem po torebkę Prady”. To zdanie mniej więcej tak brzmiało, ale cholernie mi się spodobało. Nie raz pisałem o Kobietach utrzymankach i postawiłem sobie za cel życiowy, aby moja córka taka nie była.
Chcę po prostu robić wszystko, aby pomóc jej w rozwoju oraz pielęgnowaniu naturalnej, dziecięcej ciekawości. Etap do 3 roku życia jest najważniejszy w rozwoju dziecka. To od tego zależy w dużej mierze jak będą ukształtowane jej emocje, słownictwo, umiejętności.
Naturalnie! Nic na siłę… nie zamierzam jej w wieku 2 latek wysyłać na wszystkie możliwe zajęcia od rana do wieczora, ale… dlaczego w miarę swojej ciekawości nie miałaby po prostu spróbować wszystkiego?
Dlaczego mając wiedzę na temat tego co wspiera rozwój dziecka mam tego nie robić? Od tego zależy całe jej życie… Jeżeli czegoś nie odziedziczyła w genach, to teraz mam szansę spróbować to naprawić 🙂 To od nas zależy w jaki sposób zainteresujemy dziecko czymkolwiek. To od nas zależy w jaki sposób będziemy opisywać jej świat, a przez to kształtować jej rzeczywistość.
Czyli…co się zmieniło? WSZYSTKO…i nic. Ja się zmieniłem. Nie życie dookoła.